Godzinę później.
-To już przegięcie! -powiedziałam, bo coś, a raczej ktoś, znów przerwał mój sen. Ale tym razem nie był to hałas. Ktoś pukał, chociaż lepszym stwierdzeniem byłoby walił, w drzwi od domu.
Pomyślałam, że jak nikt nie zejdzie otworzyć to ten ktoś sobie pójdzie jednak to była strasznie uparta osoba.
Joy pewnie śpi jak zabita, nawet gdyby się paliło i waliło to nie ma szans żeby się obudziła. W takim wypadku byłam zmuszona zejść na dół .
Było ciemno więc mało co bym się nie zabiła na schodach ale jakoś dotarłam do tych nieszczęsnych drzwi.
Z bólem je otworzyłam, a moim oczom ukazał się dość dziwny widok. A mianowicie trzech chłopaków, albo raczej dwóch młodych mężczyzn a trzeci koło trzydziestki. Tak mi się przynajmniej wydawało. Jeden śmiał się tylko on sam wie z czego, drugi miał poważną minę, a trzeci trzymał się za nos ręką, która była cała we krwi.
-Mogę w czymś pomóc? - zapytałam wkurzonym tonem.
-Przepraszamy, że o tej godzinie czegoś w ogóle chcemy, ale trochę impreza się za bardzo rozkręciła...
-Tak to słychać - przerwałam mu. Poważny chłopak popatrzył na mnie przepraszającym tonem, a że już nic nie powiedziałam to on wrócił do tego o czym miał mówić.
-...no więc kolega chciał, nie nawet nie wiem co chciał zrobić i chyba nie chcę wiedzieć, ale ma cały nos we krwi i mówi, że zaraz zemdleje, i że go bardzo boli.
-A co ja mam z tym wspólnego? - nie wiedziałam o co mu chodzi. Co mnie obchodzi jego kolega. Jak się nie umie pić to takie rzeczy się dzieją.
-No chodzi o to, że wszyscy trochę wypiliśmy i do szpitala jechać nie możemy a ja nie wiem co mam robić i miałem nadzieje, że mieszka tu taka miła pani jak ty i mi pomoże. - no i co ja mam teraz zrobić, przecież nie mogę tak po prostu odmówić bo ten chłopak się wykrwawi czy coś w ten deseń.
-No dobrze, wchodźcie.
-A tak przy okazji jestem John Terry, ten krwawiący to David, a ten głupek to Oscar. - popatrzyłam na wszystkich po kolei i dopiero teraz zauważyłam, że coś mi tu nie pasuje bo wydaje mi się jakbym gdzieś już ich widziała. Ale może to tylko przez zmęczenie.
-Alba.
Poprowadziłam ich do kuchni. Zapaliłam światło i kazałam temu, jak to powiedział John, krwawiącemu usiąść na krześle.
-Dobra postaraj się nie ruszać przez chwilę a ja zobaczę co ci się stało. - próbowałam go trochę uspokoić i na szczęście podziałało.
-Dobrze pani doktor, zrobię wszystko tylko niech pani mnie wyleczy bo chyba umieram. - ledwo zrozumiałam bo strasznie bełkotał ale pożałowałam, że jednak zrozumiałam. Popatrzyłam na niego jak na głupka i nic nie odpowiedziałam bo wolałam nie ryzykować.
Po dokładnym przyglądnięciu się nosowi Davida uznałam, że ja mu raczej nie pomogę.
-Ja tu raczej nic nie wskóram bo wydaje mi się, że nos jest złamany. Mogę jedynie mu przemyć to z krwi i spróbować zatamować krwawienie ale raczej na pewno musicie pojechać do szpitala. - powiedziałam to już do Johna bo reszta raczej by nie zrozumiała o czym mówię. Najpoważniejszy z moich "gości" popatrzył na mnie z przerażeniem w oczach.
-Ale jak to? Jesteś pewna, że to złamanie.
-Nie jestem pewna ale na to mi wygląda.
-No dobrze, pojedziemy do tego szpitala ale musisz jechać z nami. - w tym momencie się chyba przesłyszałam, że niby ja mam jechać z nimi do szpitala? A niby to z jakiej racji?.
-O nie, nie, nie ! Ja już swoje zrobiłam. Wiecie co dalej robić, a ja wam w tym potrzebna nie jestem.
-Jesteś i to bardzo. Uwierz mi Alba, nie prosiłbym cię o to ale ja też piłem i ty musisz poprowadzić. Mam nadzieję, że masz prawo jazdy. - no to w niezłe bagno się wkopałam. Najwyraźniej nie mam wyboru i muszę jechać. To będzie ciężka noc.
-Mam. Zaczekajcie chwilę pójdę się tylko przebrać.
-Dziękuję ci bardzo. Mam u ciebie wielki dług i zresztą David też. Odwdzięczę się.
Uśmiechnęłam się tylko lekko do niego i poszłam a górę się przebrać.
Po pięciu minutach byłam gotowa i zeszłam z powrotem na dół. Powiedziałam do Johna, że możemy iść więc pomógł Davidovi wstać z krzesła i wyszliśmy z domu.
Podeszliśmy do auta najstarszego.
-Zaczekaj tu chwilę z nim a ja tylko zaprowadzę Oscara .
Nie miałam innego wyboru jak tylko się zgodzić więc wzięłam kluczyki od auta, pomogłam wsiąść poszkodowanemu i sama wsiadłam za kierownicę.
Miałam przynajmniej to szczęście, że z bólu mój pasażer chyba zaniemówił i raczej nie palnie jakimś głupim tekstem.
Ciszę przerwał John, który właśnie wsiadł do samochodu.
-Możemy jechać. - jak powiedział tak zrobiliśmy i ruszyliśmy w stronę najbliższego szpitala.
Jakiś czas później.
Siedzieliśmy już w szpitalu St Thomas około dwóch godzin. Samo czekanie żeby przyjęli Davida na oddział trwało około godziny. Później go zabrali i jak na razie nic więcej, ani ja ani John, nie wiedzieliśmy.
I w tej chwili zobaczyłam lekarza, który szedł w naszą stronę.
-Czy któreś z państwa jest z rodziny? -zapytał uprzejmym tonem ale wydawało mi się, że też trochę rozbawionym.
-Nie, ale to my go przywieźliśmy. Co z nim? - odpowiedział mu zawodnik Chelsea. Podczas tego czekania dowiedziałam się od Johna, że on jak i David i Oscar grają w tutejszym klubie Chelsea FC. Pewnie dlatego ich skądś kojarzyłam.
-Po pierwsze musieliśmy zrobić mu płukanie żołądka żeby trochę wytrzeźwiał a jak już wytrzeźwieje do końca to czeka go mała operacją. Po badaniach okazało się, że wasz przyjaciel ma złamaną przegrodę nosową ale nie jest to bardzo poważne złamanie. - czyli tak jak myślałam, złamany nos. Raczej nie będzie szczęśliwy jak zacznie znów kojarzyć fakty i dowie się co sobie zrobił. Ale sam sobie to zrobił, bywa.
-No to świetnie, trener nas zabije. - Terry się przeraził ale zachował spokój i zaczął wypytywać lekarza o szczegóły.
Okazało się, że operację mogą zrobić Davidowi jeszcze dzisiaj ale i tak będzie musiał zostać na kolejną noc w szpitalu. Postanowiliśmy więc z moim towarzyszem, że wrócimy do domu a on jutro przyjedzie po swojego przyjaciela. John poszedł jeszcze tylko na chwilę do Davida powiedzieć mu jaki jest plan, po chwili mogliśmy już iśc do samochodu.
-Naprawdę bardzo ci dziękuję Alba, gdyby nie ty to nie wiem co by się stało. Obiecuje ci, że jak David wyjdzie ze szpitala to pierwsze co to przyjedzie do ciebie i będzie ci dziękował na kolanach. - wyobraziłam sobie ten widok i zaczęłam się śmiać. Piłkarz Chelsea FC, David Luiz, klęczący przede mną i dziękujący za uratowanie jego nosa. Zabawny widok.
-Nie masz za co i naprawdę nie oczekuje jakiś specjalnych podziękowań. Zrobiłam to co musiałam. Macie szczęście, że to ja otworzyłam drzwi a nie moja współlokatorka.
-Masz współlokatorkę?
-Tak, przyjaźnimy się już kilka lat a mieszkamy ze sobą dopiero od wczoraj.
-Jak to od wczoraj? -wydawał się zdziwiony.
-No normalnie. Od wczoraj mieszkam na stałe w Anglii. Przyleciałam z Brazylii.
-Ale masz świetny akcent, nigdy bym nie powiedział, że nie jesteś angielką.
-Po prostu nie pierwszy raz tu jestem.
Terry już nic nie odpowiedział ponieważ właśnie dojechaliśmy na miejsce.Wysiadłam z samochodu i oddałam kluczyki ich właścicielowi.
-Jeszcze raz Ci dziękuję i do zobaczenia Alba.
-Do zobaczenia John. - odpowiedziałam mu i poszłam w stronę swojego domu.
Mamy drugi rozdział a wraz z nim pierwsze spotkanie głównych bohaterów. Mam nadzieje, że się podobało. Zostawiajcie komentarze i do napisania! ;*
aaaaaaaa,boski ;)
OdpowiedzUsuńczekam na nn ;p
Hahahahah Luiz jaki debil co on zrobił że nos złamał :O Co oni na tej imprezie robili to ja chyba nie chcę wiedzieć xD
OdpowiedzUsuńBędzie ciekawie jak przyjdzie przepraszać i dziękować Albie :D No w końcu ma za co xd Dość, że jej spać nie dali to jeszcze musiała ich wozić w nocy do szpitala -.-
Hahahha czekam na następne :D
Pozdrawiam! :)
Świetny rozdział. Biedak z tego Davida, żeby złamać sobie nos. :D Nie mogę się doczekać jak będzie przepraszał Albę. Czekam na kolejny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńW ogóle jak on ten nos złamał? W sumie po pijaku to ludzie różne rzeczy robią. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić Luiza klęczącego przed Albą, mam nadzieję, że to się niedługo stanie. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńPrzez przypadek trafiłam na Twojego bloga i muszę przyznać, że zaczyna się fantastycznie. Alba ma ciekawych sąsiadów. Biedny David! Ale przynajmniej nauczy się, że nie wolno za dużo pić. Czekam na kolejny z niecierpliwością, bo chcę przeczytać, jak Luiz dziękuje swojej wybawicielce!!
OdpowiedzUsuńhttp://in-love-with-madrid.blogspot.com/ Zapraszam na rozdział 2 :) x
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowość ; * http://que-me-amas.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://pero-nunca-hevisto-alguien-como-tu.blogspot.com/ Zapraszam na nowy rozdział :))
OdpowiedzUsuń