wtorek, 22 października 2013

Rozdział 9

   Podczas gdy ja z panem Mourinho spacerowaliśmy po jego ogrodzie i dopracowywaliśmy szczegóły mojego projektu to David, który uparł się, że zaczeka aż skończymy i odwiezie mnie do domu, grał z synem pana domu w Fife czy coś takiego.
   -Naprawdę cieszę się, że trafiłem na ciebie. Nie dość, że jesteś świetnym architektem to jeszcze świetną osobą. -  na początku obawiałam się trochę czy mężczyźnie spodoba się to co zrobiłam i tak dalej ale jak widać niepotrzebnie.
-Dziękuję, jestem szczęśliwa, że mogę panu pomóc.
-A no i jeszcze jedno, David to naprawdę fajny chłopak ale jak będzie sprawiał jakieś problemy lub cokolwiek to wal do mnie.
-Będę pamiętać. - uśmiechnęłam się i oboje weszliśmy do domu.

-Polubił cię. - powiedział David kiedy już siedzieliśmy w aucie, oprócz niego usłyszałam także jak zagrzmiało. Mam tylko nadzieję, że się nie rozpada.
-Mam nadzieję, to niesamowity człowiek.
-Tak masz rację, ale też wymagający. - Luiz się zaśmiał mówiąc to.
-I taki ma być, gdyby nie on to przecież byście nie wygrywali. - powiedziałam i sięgnęłam do torebki w poszukiwaniu telefonu jednak po chwili poszukiwań go nie znalazłam. No i co ja teraz zrobię? Musiałam go zostawić albo u pana Mourinho albo u Davida bo przecież zgubić go nie miałam gdzie.
-David jest pewien problem. - wydusiłam z siebie.
-Jaki? Coś się stało? - chłopak jakby się wystraszył i popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.
-Zostawiłam telefon albo u ciebie albo u Mourinho.
-Dobra to nie ma problemu, jesteśmy blisko mojego mieszkania więc pojedziemy do mnie i zobaczymy a jak go tam nie będzie to zaczekasz u mnie a ja pojadę do trenera. Już myślałem, że stało się coś złego. - uśmiechnęłam się do niego na znak, że się zgadzam i ruszyliśmy w stronę mieszkania piłkarza.
Po pięciu minutach dojechaliśmy na miejsce i wchodząc przez drzwi do mieszkania zobaczyłam swoją komórkę na szafce. Miałam już iść od domu jednak David namówił mnie, żebym jeszcze chwilę została bo na zewnątrz zaczęło lać.
-Napijesz się czegoś? - zapytał gospodarz.
-Może być herbata. - odpowiedziałam siadając w fotelu naprzeciwko szklanej ściany, za którą ledwo co było widać panoramę miasta przez ulewę.
W między czasie jak Luiz poszedł do kuchni postanowiłam zadzwonić do Joy.
-No cześć kochana. - usłyszałam głos przyjaciółki po dwóch sygnałach.
-Hej, słuchaj jestem teraz u Davida i wrócę do domu jak tylko przestanie lać. - chciałam poinformować ją o tym, żeby się później nie denerwowała.
-Pozwalam ci nawet nie wracać, spędźcie z Davidem miło wieczór... i może noc. - no tak, mogłam się domyślić, że Joy znowu coś wymyśli, no ale cóż, przywykłam. Zobaczyłam, że David wraca z dwoma kubkami, z których wydobywała się para więc pożegnałam się z przyjaciółką szybko i odłożyłam telefon na stolik.Chłopak podał mi naczynie z gorącą herbatą po czym usiadł na długiej kanapie.
Rozmawialiśmy chyba ze dwie godziny, czułam się jakbym znała go od wielu lat, gdy zapadał pomiędzy nami cisza to wcale nie była ona krępująca a i tak po chwili znajdowaliśmy kolejny temat do rozmowy.
Kiedy w końcu spojrzałam na zegarek zobaczyłam, że jest już po północy.
-Wiesz David, chyba powinnam się już zbierać, trochę się zasiedziałam. - powiedziałam wstając i zmierzając w stronę drzwi ale zatrzymałam się bo poczułam dużą dłoń zaciskająca się delikatnie na moim nadgarstku.
-Zostań, prześpisz się u mnie, już późno po co będziesz wracać do domu? - odezwał się brązowooki i niepewnie się uśmiechnął.
-No nie wiem czy to dobry pomysł... - nie wiem czy powinnam to robić, ale z drugiej strony co mi zależy, przecież nic się nie stanie jak zostanę na noc.
-No nie daj się prosić, chodź dam ci coś, żebyś mogła się przebrać. - po tych słowach David pociągnął mnie za sobą na górę. Po wejściu do jego pokoju ja usiadłam na łóżku a Luiz poszedł do garderoby by po chwili wrócić z koszulką z jego nazwiskiem w ręce.
-To powinno być okej bo jesteś w porównaniu do mnie niska karzełku. - podał mi "moją piżamę" ze śmiechem.
-Tak, dzięki wielkie to już nie moja wina, że jestem niska. - powiedziałam z wyrzutem ale po chwili tez się zaśmiałam.
-Dobra, no to dobranoc, łazienka wiesz gdzie jest. - David chciał już wyjść ale czegoś nie rozumiałam.
-Ale zaczekaj, ja niby mam spać tutaj? A ty gdzie?
-No jak to gdzie, ja będę w pokoju gościnnym, a ty jesteś moim specjalnym gościem więc masz najlepsze łóżko i najlepszy pokój. - chłopak mówił jakby to było takie oczywiste.
-Ale ty masz jutro na pewno trening więc musisz się wyspać. Ja sobie poradzę w innym pokoju.
-Nie ma mowy, zostajesz tutaj. - powiedział i wybiegł z pokoju żebym nic już nie mogła mu odpowiedzieć. Co miałam zrobić? Tak więc poszłam do dużej łazienki zamknęłam drzwi i zaczęłam się rozbierać bo wielka wanna tak jakby mówiła do mnie, żebym się w niej wykąpała.

*DAVID*
   Szybko ulotniłem się z mojego pokoju, który należał tej nocy do Alby bo nie chciałem, żeby uparła się przy swoim. Przecież nie moglem pozwolić, żeby spała w gorszym łóżku, no ale na szczęście chyba odpuściła bo usłyszałem zamykane drzwi od łazienki. 
Poszedłem do kuchni nalać sobie wody i wyszedłem na taras. Kiedy tak stałem i patrzyłem na światła Londynu pomyślałem o niej, o Albie. Chciałbym każdego wieczoru stać tak z nią w moich ramionach i wpatrywać się w piękną panoramę miasta. Może to dziwne ale czułem do niej coś więcej niż znajomy do znajomej, tylko chyba ona nie czuła tego samego.
-David. - moje rozmyślania przerwała właśnie ta osoba, o której myślałem. 
-Tak? Coś się stało? - odwróciłem się i zastygłem, Alba stała w samym ręczniku. -Boże, przecież tu jest zimno, wejdź do środka. - puściłem ją pierwszą w drzwiach. 
-Chciałam tylko zapytać czy masz ładowarkę do telefonu bo chciałam jeszcze zadzwonić do Joy, żeby się nie martwiła. 
-Mam, mam. Już ci daję.- podszedłem do szafki i wziąłem z niej ładowarkę. 
-Dziękuje. - powiedziała Abla i tak staliśmy patrząc na siebie. Dziewczyna zaczęła już stawiać kroki ale wtedy zdecydowałem się, to była jedna chwila. Zbliżyłem twarz do jej twarzy i stało się, nasze usta się spotkały. Wargi Alby były miękkie i słodkie, nie chciałem żeby to się skończyło ale ona po kilku sekundach odsunęła się i poszła w stronę schodów. Nie szedłem za nią, jestem pewien, że gdyby tego chciała to by coś powiedziała. Mam nadzieję, że Alba nie jest
na mnie zła, ale teraz pozostało mi tylko przetrwanie do jutra bez jej widoku.

*ALBA*
   Co ja do cholery robię?! Siedziałam w gorącej wodzie i myślałam o tym co się stało. Przed chwilą rozmawiałam z Joy przez telefon ale nic jej nie powiedziałam, nie mogłam. Z jednej strony miałam wyrzuty sumienia ale z drugiej nie. Przecież to on mnie pocałował a nie ja jego. Tak niedawno straciłam Noah a już całuję się z innym mężczyzną. Nie chce już o tym myśleć, co było to się nie odstanie, zobaczymy co będzie jutro. Wzięłam wdech i zanurzyłam się cała pod wodą myśląc o dobrych rzeczach.

(widok Davida z łóżka)


Wiem, że nie dodałam na czas ale po pierwsze brak motywacji i weny a po drugie szkoła. No ale w końcu jest. Piszcie co myślicie, do następnego ;*

środa, 2 października 2013

Rozdział 8

   David popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem kiedy zadałam pytanie dotyczące jego przyjaciela, szczerze mówiąc przeraziłam się trochę, może nie powinnam o to pytać.
-Nie, John nie ma nikogo. A dlaczego pytasz, podoba ci się? - jak zaczęłam się śmiać tak nie mogłam przestać.
-Nie, no co ty. To znaczy John jest przystojny i wydaje się całkiem miły ale tu nie chodzi o mnie. Po prostu pomyślałam, że jak moja przyjaciółka jest wolna i twój przyjaciel też to może by się mogli spotkać. Oczywiście to tylko propozycja.
-Wiesz, myślę, że to dobry pomysł. Też od jakiegoś czasu myślę, żeby zeswatać John'ego z kimś i świetnie się składa, że może to być Joy. - i tak przez resztę drogi obmyślaliśmy nasz plan. Zgodnie stwierdziliśmy, że zorganizujemy naszej, jak mam nadzieję, przyszłej parze randkę w ciemno. 
Nie jechaliśmy długo, bo może jakieś dwadzieścia minut kiedy David zatrzymał auto. Po zaparkowaniu szybko obszedł auto i jak na prawdziwego gentelmena przystało otworzył mi drzwi. Kiedy wysiadłam zobaczyłam przed sobą wysoki budynek, który nie przypominał żadnej restauracji czy czegoś w tym stylu. Nie żebym była jakaś zmanierowana, bo mogłam zjeść zwykłego hot-doga ale to wyglądało na budynek mieszkalny.
-No więc gdzie jesteśmy? - zapytałam Luiza żeby dowiedzieć się co tutaj robimy.
-Tutaj mieszkam. - powiedział dumny David a ja stałam jak kołek i dopiero po chwili poczułam jego wzrok na sobie.
-Myślałam, że jedziemy coś zjeść.
-I tak jest, pomyślałem, że nie będziemy się tłukli po jakiś restauracjach tylko zjemy w miłej atmosferze. Moja gosposia świetnie gotuje. - chyba chłopak się trochę zestresował.
-Nie no spoko. W sumie to się cieszę bo nie lubię kiedy ktoś mi przerywa jak jem, a ty jesteś doś rozpoznawalną osobą tutaj.
-Dzięki Bogu, już myślałem, że będę musiał wszystko odwoływać. - nie odpowiedziałam już nic tylko uśmiechnęłam się do Davida i skierowaliśmy się do wejścia.

Valentina, gosposia Luiza była naprawdę bardzo miła, od razu jak weszliśmy do mieszkania, które znajdowało się na jedenastym piętrze, przywitała nas miłym gestem, czyli uściskiem. Polubiłam ją a ona chyba polubiła mnie, przynajmniej taką mam nadzieję.
Zanim siedliśmy do stołu to David oprowadził mnie po swoim królestwie, miał naprawdę piękne mieszkanie. Było ono piętrowe, na dole znajdował się duży salon, po jednej stronie znajdował się duży6 jasny narożnik, telewizor i stół do bilarda a po drugiej stół ale ten służył do jedzenie itp. Z salonu można było wyjść na wielki taras, z którego rozciągał się niesamowity widok na Londyn. Na dolnym piętrze znajdowały się jeszcze toaleta, kuchnia i tak zwany "pokój zabaw", w którym między innymi konsole do gier i różne innej "bajery".  Po zwiedzeniu dolnej części mieszkania David poprowadził mnie po schodach na górę. To pomieszczenie było jeszcze lepsze od tego co zobaczyłam na dole. Okno a raczej przeszklona ściana rozciągała się na całą długość pokoju, naprzeciwko tejże "ściany" stało ogromne łóżko w wysokim czarnym wezgłowiem i czerwoną pościelą. Na prawo od łóżka znajdowała się duża łazienka a na lewo garderoba.
-Mało osób przyprowadzam na górę, to taki mój azyl. - i wtedy Valentina zawołała nas z dołu, że już prawie gotowe więc uśmiechnęliśmy się do siebie i opuściliśmy jego "azyl".
Siadając do stołu David odsuną mi krzesło i po chwili sam usiadł naprzeciwko mnie.
Kiedy Valentina przyniosła jedzenie byłam naprawdę wniebowzięta, bo ugotowała tradycyjne brazylijskie jedzenie, które jako, że byłam rodowitą Brazylijką kochałam.
-Ale proszę pani, kto to wszystko zje? - zapytałam z uśmiechem bo było tego strasznie dużo .
-No jak to kto? Wy, moje dzieci. - gosposia zaśmiała się i wróciła do kuchni.
- Smacznego.- odezwał się David.
-I nawzajem, ale ostrzegam, że ja tego wszystkiego nie zjem.
-A ja cię ostrzegam, że czeka nas jeszcze deser. - popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem, a on się szeroko uśmiechnął i zaczął jeść więc zrobiłam to samo.
-A interesujesz się jeszcze czymś innym oprócz projektowania? - chłopak nareszcie powiedział coś sensowniejszego bo przez jakieś kilkanaście minut rozmawialiśmy o pogodzie, która była na szczęście słoneczna.
-Może to dziwne ale kocham buty, mam ich bardzo dużo, nie wiem skąd się bierze moja miłość do nich ale mam manię kupowania różnego rodzaju butów.
-O, naprawdę?  A jakie lubisz najbardziej?
-Bezkonkurencyjnie szpilki, koturny i ogólnie wysokie buty, ale inne tez lubię. A oprócz butów to kocham podróże, a najbardziej Hiszpanie. - rozmowa zaczęła się nareszcie jakoś rozkręcać, dłużej bym chyba nie wytrzymała rozmowy o pogodzie.
-Hiszpania jest niesamowita. Byłaś tam kiedyś?
-Tak, kilka razy. Ale moim marzeniem jest kiedyś tam zamieszkać.
-No to nie pozostaje mi nic innego jak trzymać za to kciuki. Szerze to też bym chciał tam zamieszkać, a najlepiej to w Madrycie i jeszcze lepiej by było jakbym mógł grać w Realu Madryt. - David miał iskierki w oczach gdy to mówił.
-To j też muszę trzymać za ciebie kciuki. A jest coś jeszcze oprócz tego?
-Tak, mam takie jedno marzenie, ale powiem ci dopiero jak się spełni. -  jak ja nie lubię tajemnic, z natury jestem bardzo dociekliwa co nie raz źle się skończyło.
Rozmawialiśmy tak jeszcze na różne tematy ok. godzinę. W międzyczasie pani Valentina przyniosła pyszny deser i mimo, że był pyszny to nie dane mi było zjeść wszystkiego bo chyba bym pękła.
-Pięknie tutaj. - po skończeniu posiłku wyszliśmy na taras.
-Tak to prawda, kiedy szukałem mieszkania w Londynie i oglądałem to, to właśnie to miejsce było głównym powodem mojego wyboru. - zaczęło się już ściemniać dlatego nad miastem można było dostrzec piękny pas stworzony przez zachodzące słońce. Tak chwila skończyła się wraz z tym jak spojrzałam na zegarek.
-Jezu, za pół godziny mam spotkanie! Przecież się spóźnię! - zaczęłam panikować i wyszłam z tarasu.
-Nie denerwuj się tak, zawiozę cię i się nie spóźnisz. - David mnie uspokoił, poszedł tylko do Valentiny powiedzieć, że wychodzimy i poszliśmy szybko do windy.
-Dobra tylko podaj mi adres. - jak prosił tak zrobiłam. - Znam skądś ten adres.
-Może znasz tego faceta, z tego co wiem to ma on coś wspólnego z piłką nożną.
-A jak się nazywa? - zaciekawił się Luiz.
-Jose Mourinho. - mój kierowca popatrzył na mnie zszokowany ale po chwili zaczął się śmiać a ja zapytałam go wzrokiem o co mu chodzi.
-Nie uwierzysz ale Mourinho to mój trener. - no to nieźle. Tego bym się nie spodziewała.
-No chyba sobie żartujesz?! Nie wierzę... jaki ten świat mały.
-To prawda.
-Czy on jest bardzo straszny? Wcześniej rozmawiałam z nim tylko przez telefon. - dobra okazja, żeby się czegoś dowiedzieć o kliencie.
-Nie, no co ty. Spoko człowiek, tylko lubi stawiać na swoim.
-To nie za dobrze bo ja też.
-Nie przejmuj się, jesteś śliczna to mu zmięknie serce i będzie robił co tylko chcesz. - jakoś nie specjalnie przejęłam się tym komentarzem bo szczerze to nie byłam zbyt skromna, ale jednak ta cech nie zawsze się sprawdza.
-Mam nadzieję.
Na miejsce dojechaliśmy na czas, naprawdę kamień spadł mi z serca bo nienawidzę się spóźniać i tak samo nie lubię kiedy ktoś to robi. David tak jak wcześniej zaparkował, wyszedł z auta i je obszedł, żeby otworzyć mi drzwi. Kiedy wyszłam z samochodu poszłam szybkim krokiem w stronę domu a Luiz po chwili do mnie dołączył.
-A ty co robisz? - zapytałam go bo byłam zdziwiona, że nie odjechał tylko idzie ze mną.
-No jak to co? Idę odwiedzić mojego renera a poza tym przecież muszę cię później odwieźć do domu.
-Ale naprawdę nie musisz, poradzę sobie, nie jestem już małą dziewczynką.
-Przestań, nie ma gadania. Pewnie zanim skończycie z Mourinho to będzie ciemno a co się z tym wiąże niebezpiecznie. - nie powiedziałam już nic bo nie chciałam się kłócić a poza tym staliśmy już przed drzwiami.
Wcisnęłam dzwonek, z którego zaczęła wydobywać się jakaś melodia.
-O witam panią! - usłyszałam kiedy drzwi się otwarły.
-Dzień dobry. - mężczyzna już miał się przesunąć, żebym mogła wejść ale popatrzył na osobę za mną.
-A ty Luiz co tu robisz?
-Przywiozłem trenerowi tą oto panią i tak ogólnie przyszedłem trenera odwiedzić. - David stał z wyszczerzonymi zębami a mój klient tylko otworzył szerzej drzwi, żebyśmy mogli wejść.




Witamy The Special One w opowiadaniu ;) . Lubicie Go? Ja osobiście bardzo go lubię ;p .
I też zawitaliśmy w domu Davida, w którym będzie się jeszcze wiele działo. 
W następnym rozdziale może pojawić się kolejna niespodzianka więc oczekujcie ;D . 
Piszcie co myślicie i do następnego ! ;) . 
POZDRAWIAM ;* 

CZYTAM=KOMENTUJĘ